2016-06-12

Rozdział 3A

Druga noc.
Nie budzi mnie mój pęcherz, ani współlokatorka, ani księżyc rzucający światło na pogrążony w mroku pokój. Nie mogę spać. Kilkukrotnie podejmuję próbę. Zamykam oczy, układam się wygodnie i leżę. Leżę i leżę, i leżę. Minuty mijają i mijają, i mijają. Nie mogę. No po prostu nie mogę! Czy nie powinnam być zmęczona, po tak ciężkim dniu? Oczywiście, że tak, Hope. Co z tobą, ty głupia dziewucho?
Czerwone cyfry na elektronicznym zegarku wskazują północ. Cisza nocna trwa od dwóch godzin. Zee, tak jak zeszłej nocy śpi spokojnie. Nawet trochę chrapie. Może ona bierze jakieś tabletki nasenne? Będę musiała się jej zapytać, bo wariuję.
Nie mogę tak tego zostawić. Nie wytrzymam w tym łóżku, z nieświadomością co robi ten chłopak.
Być może, znów zamarza pod prysznicem.
Boże. Jeśli tylko przypomnę sobie jego kruche, trzęsące się ciało. Nietrzeźwe spojrzenie i jego odcień. Ten błękit. Tak piękny błękit wraz z fioletem cienkich ust. Nie wierzę, że tak bardzo to wszystko zapadło mi w pamięć. Dosłownie, jakby każdy szczegół chłopca został wyryty w spodzie mojej czaszki. Zastanawia mnie tylko jedno.
Co on teraz robi?
Mam nadzieję, że nie urządza sobie lodowatej kąpieli w środku nocy. To głupie, ale chciałabym, aby leżał w łóżku tak jak ja. Myślał o mnie, tak jak ja myślę teraz o nim. A może on, w ogóle nie pamięta wczorajszych zdarzeń?
Chyba zamierzam to sprawdzić. To trochę szalone i niepoprawne.
Nie, to po prostu łamanie zasad. Jestem nienormalna, bo nawet nie znam tego chłopaka i mogę mieć wielkie kłopoty, ale szczerze? Teraz, mam to w dupie.
Dlatego kroczę ciemnymi korytarzami ośrodka, unikając światła latarek nocnych stróży. Blok D jest tuż przede mną. Biorę oddech - głęboki, przepełniający moje płuca, po czym oddaję go powoli, z czym moje serce bije trochę ciężej w klatce.
Jest cicho. Próbuję sobie przypomnieć pod jakim numerem był pokój chłopaka. Cholera. To było trzysta...? Tak, na pewno trzysta coś...
Jednak trafiam pod drzwi łazienek, które znowu są otwarte na oścież. Z niepewnym krokiem wchodzę do niej. Przechodzę przez pomieszczenie z kabinami toaletowymi, by wejść głębiej do kabin prysznicowych. Nie słyszę szumu wody i jednocześnie czuję wielką ulgę. Wychodzę i przypominam sobie drogę, jaką pokonałam z blondynem przytulonym do mojego ramienia, do jego pokoju. Kiedy trafiam pod drzwi, z nadzieją, że to te właściwe drzwi, naciskam na klamkę, lecz one nie ustępują. Są zamknięte. Pukam w twardą powierzchnię, z nadzieją że osoba wewnątrz wcale nie śpi.
I nie śpi. Zza grubej powłoki, jestem w stanie usłyszeć kroki, gdy zbliża się do drzwi. Później nastaje cisza. Chciałabym coś powiedzieć, ale nawet nie wiem jak mam się do niego odezwać. Pukam powoli. Dwa razy. Później dokładnie przysłuchuję. To brzmi, jakby coś poruszało się w zamku, coś innego niż klucz. Gdyby to był klucz, nie trwałoby to tak długo. Patrzę uważnie na klamkę, a kiedy ta porusza się w dół, nawet trochę podskakuję. Drzwi otwierają się z charakterystycznym kliknięciem, które wydaję się dość głośne wśród głuchych korytarzy. Metalowa powłoka jednak nie porusza się dalej. Drzwi są uchylone, za nimi kryję się tylko mrok. Wchodzę w niego. Pcham lekko drzwi, dziękując Bogu, że zawiasy nie skrzypią. Pokój wygląda tak, jak to zapamiętałam. Jest ciemny. Księżyc ponownie rzuca światło na jedno jedyne łóżko. Przegryzam wargę, patrząc na sylwetkę chłopca, siedzącego na tym łóżku. Zamykam powoli drzwi i przez chwilę stoję wryta w podłogę. Nieznajomy trzyma się za swoje kolana, przyciągnąwszy je do klatki piersiowej. Buja się w przód i w tył, co jest szczerze trochę przerażające. Wyłapuję świecące się oczy w całej tej ciemności. Wpatrują się we mnie tak intensywnie, że całe powietrze zatrzymuję się w połowie drogi do moich płuc. Mam wrażenie, jakby mijały długie minuty, kwadranse, godziny, całe wieczności. Kiedy w końcu robię krok w jego kierunku, ciało chłopaka przestaje robić tą dziwną rzecz. Przestaje się bujać. Jestem ciekawa, czym jest to wywołane, ale będę o tym myśleć później. Zapewne, przez resztę tej nocy. Dojdę do momentu, gdzie będę spać na szkolnej ławce i moczyć śliną swoje zeszyty.
Siadam na łóżku nieznajomego najwolniej i najostrożniej w całej historii najwolniejszego i najostrożniejszego siadania na łóżku w świecie. Kiedy już tak siedzimy w tym ciemnym i cichym pokoju, w którym słyszę tylko szalony rytm jaki wybija moje serce, czuje się całkiem niekomfortowo i nie wiem, czy mam się mu przedstawić, czy może w ogóle nie powinnam się odzywać bo wpadnie w jakiś szał. Skąd mogę wiedzieć co zrobi? Zeszłej nocy nie było to takie trudne.
Przypominam sobie, jak leżał już w łóżku i zapytał, czy jestem tym aniołem. To daje mi pewność by w końcu przerwać ciszę.
- Pamiętasz mnie?
Czekam na jego odpowiedź, choć wiem już, że nie jest on zbyt wygadany. Odpowiedź nie przychodzi, dlatego patrzę na chłopca, który zdaję się być trochę bliżej niż kiedykolwiek. To dziwne, bo wczoraj prowadziłam go do pokoju, praktycznie przyklejonego do mojego ciała.
Dostrzegam niepewne skinięcie głową, co znaczy, że tak. Pamięta. Mam mnóstwo pytań, jednak nie chcę go przytłaczać. No i muszę się ograniczyć do odpowiedzi Tak i Nie poprzez kręcenie głową. Żadne z takich pytań nie przychodzi mi do głowy. Decyduje się na najprostsze pytanie na świecie:
- Jak masz na imię?
Niebieskie oczy, które wyglądają raczej na ciemny granat w słabym świetle, błądzą po ścianach pokoju bez wyrazu. Nie wygląda jakby myślał nad odpowiedzią. W sumie, nad czym tu myśleć?
- Boisz się mnie? - ponownie zadaje pytanie.
- Nie - odpowiada, lecz zaprzecza sam sobie, w czasie kiedy wyciągam swoją rękę w stronę blondyna, a on odsuwa się do tyłu. Marszczę brwi na ten gwałtowny ruch. Wczoraj nie miał nic przeciwko, gdy zbierałam mokrą grzywkę z jego czoła, czy wycierałam go ręcznikiem.
Poza tym, jego głos jest dziwny. Nie wyraża niczego specjalnego, może lekką niepewność. Podejmuję inną taktykę. Usadawiam się na środku materaca nie zawracając sobie głowy ściągnięciem butów. Krzyżuję nogi w tureckim siadzie. Dłonie układam na kolanach utrzymując wzrok na chłopcu, który przygląda mi się ze stoickim spokojem oraz czeka. Bawi mnie, kiedy uśmiecham się w jego stronę, a on marszczy brwi. Opiera się podbródkiem o kolano. Szeroko otwartymi oczyma gapi się się na mnie.
- Nie musimy rozmawiać jeśli nie chcesz - proponuję - ale twoje imię chyba nie jest jakąś tajemnicą?
Cisza. Drapie się po nosie wgapiając w księżyc.
Nienzajomy znów patrzy na ściany bez wyrazu.
- Poważnie. Podaj chociaż pierwszą literę - upieram się.
Jego ręka spada na pościel. Obserwuję sposób, w jaki zakręca kilka małych kółek palcem wskazującym. Kiedy się zatrzymuję, unoszę głowę, żeby spotkać intensywne spojrzenie. Unoszę brew w zapytaniu.
Jego tajemniczość, mnie zauroczyła.
Chłopiec spuszcza oczy z powrotem w dół, więc ja także to robię. Oczywiście, jak już rzucę okiem na rysy jego twarzy. Powieki ma spuszczone, co daje mi idealny widok na długie rzęsy, które lśnią pod srebrnym światłem rzucanym przez księżyc. Blond włosy wydają się bardziej puszyste i potargane, niż dziś w czasie lunchu. Później zwracam uwagę na jego nos, idealnie prosty i pełne policzki, oraz usta, które są teraz lekko rozchylone w skupieniu.
Powracam na dłoń. Niebieskooki rysuję na pościeli pomiędzy nami pionową linię. Od górnej części tej linii, powstaje następna, ukośna i jeszcze jedna prosta. Wygląda jak N. Przyjmuję, że to pierwsza litera jego imienia. Za nią idą następne: prosta linia, bez niczego - I, dwie na ukos, tworzące domek, a pomiędzy nimi jedna pozioma - A, pionowa linia, od której dołu powstaje następna, pozioma - L, kolejna jest taka sama.
NIALL.
- Niall? - upewniam się.
Niall kiwa głową i nawet trochę się uśmiecha.
- Teraz ty - odzywa się.
- Okay.
Tworzę swoje imię na pościeli. Trzy linie tworzące H, okrągłe O, następne P i E. Niall marszczy brwi w koncentracji. Po chwili kręci głową i znów obejmuję swoje nogi ramionami.
- To głupie - stwierdza.
- Nie. Co zobaczyłeś?
- Nic.
- Nie dąsaj się. Jestem Hope. - Wyciągam dłoń, z zamiarem zaciśnięcia tej należącej do niego. Mija chwila, w której Niall zastanawia się, co powinien zrobić i studiuje spojrzeniem ten gest. Mimo wszystko podaje mi dłoń. Jest ciepła, delikatna i ostrożna. Różni się co do dłoni Matthew. Jego była szorstka, a uścisk pewny.
- Pierwszy raz, poznaje kogoś z imieniem Niall - przyznaję i znowu, nie oczekuję żadnej odpowiedzi. Niall zaczyna powoli się bujać, w przód i tył. Wnioskuję, że albo jest trochę zdenerwowany, albo wręcz przeciwnie - zaczął się czuć komfortowo.
Hm... Mogę przejść, do konkretów? Bo naprawdę jestem ciekawa, co robił wczoraj w łazience. Albo dlaczego jest na tym oddziale, kiedy wydaję się być całkiem normalny. Jedynie trochę nieśmiały. Dlaczego nadal nie śpi i czy Barbara jest jego opiekunką?
- Barbara jest twoją opiekunką? - wypada z moich ust. Reakcja chłopaka, jest ledwo widoczna. Jedynie jego tęczówki wydają się bardziej uradowane, lub tylko mi się tak zdaje. Żwawo kiwa głową, a grzywka spada na niebieskie oczy. Mam ochotę dotknąć tych włosów i zobaczyć jak miękkie są, ale chłopak robi to za mnie. Krótkie pasma plączą się między smukłymi palcami. Niestety trwa to tylko sekundy. - Moją też - mówię, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. - Ale przyjechałam tu dopiero wczoraj i nie znam jej jeszcze dobrze.
- Mówi, że każdy ma swojego anioła stróża, który nas ratuje - mamrocze Niall, ze wzrokiem utkwionym w swoich stopach. Nastaje krótka cisza między nami, dopóki chłopiec nie zbiera się na odwagę, by zapytać:
- To ty jesteś tym aniołem, prawda?
Rozchylam swoje usta, ale nic z nich nie ulatuje z wyjątkiem cichych oddechów. Niebieskie oczy padają na mnie z zapytaniem, po czym znów uciekają jakby bały się dłuższego kontaktu.
- Ponieważ wczoraj mnie uratowałaś – szepce.



____________

Wiele osób narzekało, że rozdziały pojawiają się zbyt rzadko, więc wpadłam na cudowny pomysł i postanowiłam to zmienić. Jako, że te pierwsze rozdziały są długie podzieliłam je na rozdziały A i B. Rozdział 3B pojawi się w środę, a rozdział 4 jest krótki więc dodam go także w niedziele. 
 Mam nadzieję, że taki podział przypadnie Wam do gustu, bo mnie też to jest bardziej na rękę. Dziękuję ślicznie! ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz