2016-06-29

Rozdział 6

Jeśli do tej pory myślałam, że to ja łamię przepisy tego ośrodka, byłam w wielkim błędzie. To znaczy... ja też je łamię. Teraz, stojąc pod prysznicem damskiej łazienki, po ciszy nocnej paląc papierosy. Nawet nie wiem, czy to nie jest gorsze od odwiedzania Nialla.
- Powinniśmy wymyślić ksywkę dla Patricka - rzuca Matt, przerywając ciszę i zaburzając swoim oddechem dym, który ciężko wisi w powietrzu.
- Boże.
Śmieje się i kiwam głową idąc na to. Zee opiera się o ściankę i patrzy w podłogę z papierosem blisko wypukłych ust, z pewnością zmęczona tym tematem.
- Hmm... to musi być coś, wiesz, mocnego.
- Fiutek - chłopak chichocze.
- Och, serio? - Zee przewraca oczami. - Co za dziecinada.
- Ciągnik - przyłączam się.
- Spermiatka.
Unoszę brwi i zaczynam się śmiać, niezbyt głośno aby żaden z nocnych stróży tego nie usłyszał. Zaciągam się różowym papierosem, wypuszczam dym i mówię:
- Bzyczek Patryczek.
Matthew nie może powstrzymać śmiechu. Moja współlokatorka prycha, jednak widzę jak kąciki jej ust się unoszą.
- Wybuchałbym śmiechem za każdym razem.
- Te teksty są zbyt gejowskie - zauważa przyjaciółka.
- Chyba nie słyszałaś gejowskich tekstów, siostro.
Mam łzy w oczach. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam.
- Zaskocz mnie.
Matthew przyjmuje wyzwanie. Gasi drugiego papierosa o ściankę prysznica i długo zagryza wargę.
- Funkcjonariusz Duża Dupa.
- Detektyw - nie mogę dokończyć przez mój śmiech.
- H, bo się zapowietrzysz.
 Mój brzuch boli.
- Detektyw Blade Jądro - wyrzucam w końcu. Matthew śmieje się za głośno i zgarnia klapsa od Zee.
- Doktor Między-dupie.
Śmiejemy się długo, trzymając za brzuchy. Zee też się śmieje, bardziej z nas niżeli naszej głupoty, ale zawsze. Kiedy trochę uspokajamy nasze oddechy chyba nic nie jest w stanie pobić Doktora Między-dupie, dlatego zapada cisza. Chłopak sięga do swoich dżinsów wyciągając paczkę fajek i oferuje je nam ponownie, odmawiam. Zee bierze dwa "na zapas".
- Powinniśmy już iść zanim świetliki zorientują się, że tu jesteśmy. - Kiedy to mówi ja ze współlokatorką już jesteśmy przy umywalkach oglądając się w dużych lustrach naprzeciwko. Matthew włącza wodę w kabinie gdzie staliśmy by dym uleciał do kanalików klimatyzacyjnych wraz z parą.
- Zmywajmy się.
- Muszę siku, przyjdę za chwilę - deklaruję. Zee kiwa głową, a Matt nachyla się i ściska mnie na pożegnanie.
- Miłego sikanka, czy coś - mówi i marszczy brwi przy tym.
- Dzięki?
Znikają za drzwiami. Odczekuję pięć minut i okej, to że chciało mi się siku wcale nie było kłamstwem, musiałam ich jakoś zbyć a przy okazji dobrze wykorzystać te pięć minut. Nieważne. Rzecz w tym, że Niall już pewnie na mnie czeka i jeśli znów nie zjawiłabym się tam byłby zły, smutny lub oba na raz (czego naprawdę nie chcę). Wychodzę cicho lecz szybko z łazienki i przemykam obok ścian pojawiając się tylko w cieniach, gdy mijam okna. W pewnym momencie słyszę kroki, które są tylko bliżej i bliżej, i stają się głośniejsze. Zastygam z plecami przywartymi do szorstkiej ściany, jak i sercem przywierającym do moich żeber. Strumień światła śmiga w tę i z powrotem po betonowej podłodze z cudem mijając mnie. Kiedy jest już daleko ode mnie odklejam się od ściany i kontynuuję swój szybki chód w stronę... no właśnie w stronę czego? Nie będę się nad tym rozwodzić, po prostu w stronę pokoju 412. Mijam łazienkę, której drzwi tym razem są zamknięte i nie sprawdzam, czy oby na pewno nie ma tam chłopaka. Drzwi do jego pokoju są dla mnie otwarte, dosłownie. Wchodzę i zamykam je za sobą.
Tak jak zawsze, Niall siedzi na swoim łóżku i bawi się poszwą kołdry.
Tak jak zawsze, jest ciemno, cicho i z początku trochę niezręcznie.
- Hej - szepczę do sylwetki oświetlonej przez blade światło. Tej nocy wyjątkowo słabe. Niall nie reaguje, lecz kiedy siadam naprzeciwko niego widzę uśmiech. - Cieszysz się? - pytam głupio.
- Tak - mówi odważnie, tym razem patrząc na mnie. Uśmiecham się i mogłabym przysiąc, że jeśli nie było by tak ciemno na jego policzkach rozkwitłby róż, tak jak wtedy w sali pana Lyncha. - Myślałem, że nie przyjdziesz.
- Oczywiście, że przyjdę. - Poprawiam się w swojej pozycji. Nasze kolana się dotykają. - Wiesz, że mamy przechlapane?
Chłopak marszczy brwi.
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia co Barbara by zrobiła, gdyby się dowiedziała.
Niall zastanawia się chwilę.
- Zabiłaby nas - mówi.
- Pewnie tak - chichoczę cichutko. Niallowi nagle nie jest do śmiechu. Zbliża palce do swoich ust. - Co jest? - nie wiem dlaczego szepczę.
- Co jeśli naprawdę się dowie? - jego głos przepełnia się niepewnością. - Co jeśli zabroni nam... O, Boże.
Chłopak, który jeszcze chwilę temu był rozluźniony i wesoły w jednej sekundzie stał się spanikowany. Jak to działa? Jak można tak szybko "skakać" po emocjach? Jakby były okrągłymi punktami, które parzą, kiedy stoi na nich za długo i szybko musi przeskoczyć na inne.
- Jeśli oni się dowiedzą, oni... O, Boże. Oni nie mogą, nie... Jeśli pan Cooper się o ty dowie - papla bez sensu.
-Jacy oni? Kim, do cholery, jest pan Cooper?
Wyciągam palce z ust Nialla, bo nie potrafię zrozumieć reszty. On naprawdę zaczął panikować. Jego dłoń drży pod moją, a oddech ma głośny i nie równy. Przysuwam się bliżej, jeśli to w ogóle możliwe. Chwyciwszy dłońmi smukłą twarz patrzę w jego oczy, które parzą wszędzie tylko nie na mnie. Niall nadal mamrota coś o Barbarze i nigdy jeszcze nie słyszałam, żeby mówił tak dużo w tak zawrotnym tempie.
- Niall, opanuj się! Spójrz na mnie. Halo, popatrz na mnie. - To nie działa. Sprzedaje mu lekki policzek. - Popatrz na mnie!
I robi to. Jest zdyszany, ale jego usta w końcu jego się zamykają. Moje kciuki szybko pocierają skórę, upewniając się czy policzki chłopca nie skaziły łzy. Nie. Miał po prostu mały napad paniki.
- Już okej. Oddychaj.
Niall zamyka oczy na dłuższą chwilę. Dopiero gdy je otwiera, przeszywając mnie tymi niebieskimi oczami, zauważam jak blisko siebie jesteśmy. To powinno być niekomfortowe, to powinno nie wyglądać tak jak wygląda, ja nie powinnam była... Och, ja muszę się odsunąć.
To powinno być nie komfortowe, lecz takie nie jest. Musze się odsunąć, naprawdę już to robię... centymetry... Nie mogę. To dłonie Nialla, chwytają moje nadgarstki, utrzymując moje ręce tam gdzie są przez cały czas - na twarzy chłopaka. Ten ruch wydaje mi się potrzebujący i zachłanny. Nie, on taki jest. Niall taki jest. Nagle zdaje sobie sprawę, jak długo musiał być sam. Każdą noc spędzać w tych czterech ścianach, samotnie, bez nikogo. To nie tak, że mu współczuję i robię to z litości. On tego potrzebuje. Ja tego chcę. To silniejsze ode mnie, a kiedy go całuję nie ma nic lepszego. Blondyn jest taki niepewny, nieśmiały, zszokowany... potrzebujący oraz pragnący. Emocje rosną we mnie, wypełniając całą. Nigdy nie doświadczyłam czegoś tak delikatnego, kruchego i perfekcyjnego. Pytania mnożą się w mojej głowie, jak motyle w brzuchu. Razem to jest niemal przytłaczające uczucie, lecz w jakiś inny, specjalny sposób. Wydaje mi się, że mija wieczność choć w rzeczywistości nie mija nawet minuta. Wtedy czuję wilgoć pod palcami. Srebrne łzy w kącikach jego oczu. Chcę się odsunąć tylko trochę, by móc na niego spojrzeć, nie mogę.
- Nie - prosi słabo.
Wsuwa palce w moje włosy, przez co ogarniają mnie lekkie dreszcze. Mogę to nazwać najlepszą chwilą w moim życiu, zdecydowanie. Całujemy się jeszcze długo. Nie jest to wymuszone, szybkie, czy niedbałe. Wymieniamy po prostu pocałunki z zamkniętymi oczami, delektując się chwilą. Później już nawet nie można nazwać tego całowaniem się. Jesteśmy tylko blisko. Jego usta przy kąciku moich. Czuję spokojny oddech na policzku i również jestem spokojna.
- Niall. - Przerywam ciszę. Chłopak nawet nie drga.
Robię coś, czego chciałam od dawna. Wplątuję palce w miękkie włosy na karku blondyna. Niall relaksuję się pod tym dotykiem. Jego głowa spada na moje ramię, rękami obejmuję mnie w pasie. Może i zawsze wydawał mi się kruchy, w tej piżamie, pod maską nieśmiałego chłopca, jednak tak naprawdę w cale taki nie jest. To ja, czuję się mała w jego ramionach. Nigdy o tym nie myślałam. Niall nie jest dzieckiem. Jest mężczyzną, który najzwyczajniej jest spragniony drugiej osoby. Chce czuć, chce odkrywać, wiem to po sposobie w jaki składa pocałunek na mojej szyi. Potrzebuje bliskości i prawda jest taka, że to nie ja jestem jakaś wyjątkowa. To nie ja jestem aniołem, którym nazwał mnie za pierwszym razem. Prawda jest taka, że kto by tu nie przyszedł, Niall poczułby z tą osobą więź. Ta myśl jest odrażająca i sprawia, że czuję się taka... zdradzona? Bardzo dziwne uczucie. Ta świadomość boli, jest odrażająca i... chora.
Nie chcę tego w ten sposób.
- Niall - odsuwam go od siebie - ja muszę już iść.
- Co?
Niall jest w szoku. Niebieskie oczy powiększają się.
- Muszę iść - wstaję i razem ze mną Niall.
- Nie, proszę - jego głos się załamuję. Chwyta mnie za rękę. Kiedy stoi jest trochę wyższy ode mnie. Zapiera mi dech - jest piękny. Jego oczy lśnią jak diamenty, broda drży. - Nie wychodź jeszcze.
- Przepraszam - szepczę, puszczam jego dłoń, odchodzę.
Nie, nie mogę tego zrobić. Już chwytam za klamkę, lecz nie potrafię. Słyszę szloch za plecami i nie potrafię. Nie mogę go zostawić samego. Moje serce rozrywa się na samo wyobrażenie jego, siedzącego ponownie samotnie, pozostawionego samemu sobie z ciemnością dookoła i emocjami jak na dłoni.
- Zostań.
Wewnętrzna ja śmieje się z siebie i swojej naiwności. Głupia, głupia, głupia.
Odwracam się przodem do niego. Niall nadal stoi w tym samym miejscu miętoląc rękawy swojej koszuli.
- Przepraszam - powtarzam teraz wcale nie mając zamiaru wychodzić.
Obserwuję jak siada na krawędzi łóżka i zaczyna się bujać w przód i w tył. Nagle przypominam sobie, czego chciałam się dziś dowiedzieć.
Staję naprzeciwko chłopaka, dotykam jego włosów nienawidząc się za to. Powinnam odejść, oczywiście, że tak.
- Niall - uwielbiam sposób w jaki brzmi jego imię - możesz, proszę, powiedzieć mi o czymś?
Może jeśli dowiem się, co tak naprawdę mu dolega, to nie będzie miało w sobie takiego nonsensu jakiego nabrało teraz. Może jego zachowanie jest spowodowane tym... co mu jest. Coś musi być, skoro jest tutaj, w ośrodku, w bloku dla osób chorych.
- Co tylko chcesz, tylko nie wychodź - mówi stłamszonym głosem, ponieważ twarz ma schowaną w rozdygotanych dłoniach.
- Popatrz na mnie. - Kucam przed chłopakiem i zabieram jego ręce. Trzymam je, zauważając jak dużo większe są od moich. Jestem tym zaabsorbowana. Nagle nabieram chęci poznania całej masy tych rzeczy, które nas łączą i różnią. Chcę okrywać ciało blondyna, zobaczyć co dzieje się w jego głowie, zatopić się w jego myślach. Poznać reakcje na dotyk, rozszyfrowywać go jak najznakomitszy, najtrudniejszy w świecie rebus, który jest przeznaczony tylko dla minie. Chcę słyszeć jego głos kiedy, jest szczęśliwy i jak brzmi nad ranem gdy się budzi. Tak naprawdę, to co zrobiliśmy dzisiaj, czyli to, że się całowaliśmy, było tylko maciupeńką częścią tego doświadczenia. Pragnę go poznawać i odkrywać... i dlaczego to wszystko jest takie pogmatwane? Dlaczego wiem, że Niall tego też chce, ale tak naprawdę nie ze względu na mnie, tak jak ja chcę tego ze względu na niego. On chce t e g o. Chce zagadek i rebusów, które nie koniecznie muszą być m n ą.
Te myśli bolą, lecz znoszę to. Nazwijcie mnie głupią, jednak co mam zrobić? Zostawić go? Jak okrutna musiałabym być, żeby to zrobić?
Liczy się to, że teraz jego oczy są wlepione we mnie jakby nie było niczego innego na świecie. To takie mylne. Chcę krzyczeć.
- Musisz mi powiedzieć co ci dolega.
Mała zmarszczka pojawia się pomiędzy brwiami blondyna, a wzrokiem ucieka na podłogę.
- Hej - potrząsam jego prawą dłonią.
- Dlatego chciałaś wyjść? Bo jestem nienormalny?
- Co? Nie - odpowiadam szybko. - Oczywiście, że nie, Niall. Nie jesteś nienormalny.
- Więc dlaczego chcesz to wiedzieć?- To ten rodzaj głupiego pytania, na które trudno odpowiedzieć.
- Muszę to wiedzieć.
- Ale dlaczego?
- Chcę wiedzieć na czym stoję.
Niall nie rozumie tej odpowiedzi.
- Chcę wiedzieć dlaczego masz takie... zachowania - precyzuję.
- To znaczy?
- Na przykład... szybko zmieniasz nastrój, lub zdanie. Raz czegoś chcesz, a zaraz jednak nie.
Wzrusza ramionami.
- Może tak mam?
- Bujasz się.
Wzdycha.
- Po prostu chcę wiedzieć - namawiam go. Moje kolana zaczynają boleć, więc siadam obok niego na łóżku.
- I tak nie znasz się na tym i nie zrozumiesz...
- Chcę spróbować, proszę.
Wzdycha ponownie. Siedzimy w ciszy przez chwilę.
- Zaburzenia osobowości.
Kurka, to już brzmi skomplikowanie.
- Okay...
- I chorobę sierocą - dodaje - ale szybko można się z tego wyleczyć i ja to robię - kiwa głową, potwierdzając swoje słowa.
- To powoduje te eee, bujanie?
- Nie panuję nad tym, nawet nie wiem kiedy to robię - Niall znów zaczyna się trochę stresować. Obgryza paznokcie. - Nie odejdziesz?
Patrzy na mnie zmartwiony i niepewny.
- Nie, głupku.
Jego ramiona opadają w uldze.
- Jeszcze jedno - przypominam sobie. - Kim jest Pan Cooper?
- To... mój psychiatra.
Niall wydaję się zawstydzony tym faktem.
- Ja mam psychoterapeutę - mówię, żeby go pocieszyć.
- Serio?
- No - wzruszam ramionami. - Pamiętasz jak wczoraj weszłam ci na lekcje z panem Lynchem?
Chłopak potakuje szybko.
- Więc, kiedy wychodziłam z klasy wszedł taki koleś w koszuli, pamiętasz?
Marszczy brwi.
- Nie pamiętam.
Czyżby Niall, był tak bardzo zajęty myśleniem o mnie, że zapomniał o całym bożym świecie?
Tak H, na to wygląda.
- W każdym razie, to mój psychoterapeuta.
- Po co ci on? Przecież jesteś normalna.
- Mówię mu to samo - śmieje się.
Później siedzimy w miłej ciszy. Niall gdzieś odlatuje, spoglądając na ściany i kontynuuje bujanie się w przód i tył. Ja spoglądam na zachmurzone nocne niebo przez spore okno, dokładnie takie samo jak u mnie w pokoju.
- Teraz naprawdę muszę już iść - mówię po jakimś czasie. Niall potrząsa głową, spoglądając na mnie. Wymuszam uśmiech na swoje usta, bo, cóż, wcale nie chcę wychodzić. Podchodzę do drzwi i mówię mu dobranoc, dostając taką samą odpowiedź.
Jestem ciekawa ile w ogóle czasu spędziliśmy razem. Wchodząc do swojego pokoju widzę, że Zee nie śpi. Siedzi na parapecie okna, a kiedy słyszy, że przyszłam patrzy na mnie w oczekiwaniu.
Choleracholeracholera.
- Cześć? - mówi. - Myślałam, że może utopiłaś się w sedesie, bo nie było cię jakąś godzinę, jeśli nie dłużej.
Elektryczny zegarek wskazuję drugą czterdzieści.
- Mam przechlapane, co?
- Nie inaczej. - Zeskakuje z parapetu. - Wiesz, że jestem takim ciekawskim człowiekiem, więc wymyśl dobrą bajeczkę na dobranoc. Co robiłaś przez godzinę w kiblu, o drugiej w nocy?
- To skomplikowane.
Siadam na swoim łóżku. Zee ma zmarszczone brwi. Podchodzi do mnie i nie wiedzieć czemu, ogląda moje ręce, na całej długości i dotyka nogi.
- Dlaczego mnie obmacujesz?
- Sprawdzam czy nic sobie nie robisz.
- Myślałaś, że się tnę?
Dziewczyna wzrusza ramionami.
- Co w tym dziwnego?
- Nie zrobiłabym tego. To głupie - stwierdzam.
- Jak sobie chcesz. - Odchodzi na swoje łóżko. - To co robiłaś?
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Okay.
- Obiecaj - ubieram się.
- Obiecuję.
Biorę długi, przepełniający moje płuca oddech, zastanawiając się jak obrać to wszystko w słowa.
- Ja, tak jakby spotykam się z kimś...
- Z kimś?
- Z chłopakiem.
- O, Boże. To nie jest Patric, co nie? - pyta przerażona.
- Nie, w życiu. Tak jakby, przed chwilą nazwaliśmy go Doktorem Między-dupie. Jak mogłabym? - śmieje się.
Zee pomrukuję zadowolona, wyciąga jednego papierosa i zapalniczkę z małej szufladki w stoliku. Przyglądam się jak zapala papierosa, zaciąga się, wypuszcza dym po czym mówi:
- Powiedz kto to.
- Nie mogę.
- Co?
- Nie mogę.
- To jakieś mega tajne?
- W zasadzie.
- Nie rób sobie jaj, H.
Wzdycham.
- Więc?
- Ma na imię Niall. - Pójdę do piekła.
Dziewczyna nie mówi nic przez chwilę. Przegryzam swój policzek od środka w nerwach.
- Nie znam nikogo z takim imieniem - zauważa. - Nieważne. Chodzi z nami do szkoły?
- Nie...
- Więc jest w wieku Matthew?
- Chyba nie...
- Nie wiesz w jakim jest wieku?
- No nie bardzo.
- Co ty o nim wiesz?
W zasadzie to nic - uświadamiam sobie.
- Nie mogę ci powiedzieć o nim zbyt wiele.
Pamiętam jak wczoraj Zee naśmiewała się z "psycholi" w bloku D. Nie chcę, żeby powiedziała to zaraz Mattowi i naśmiewała się także z tego, że jednym z nich się zauroczyłam.
- Hope, wiem, że znamy się krótko, ale możesz mi powiedzieć wszystko, pamiętasz?
- No, tylko, że ty... będziesz się ze mnie nabijać.
- Nie będę, przysięgam. Czekaj. - Wyrzuca papierosa przez okno. - Właź pod kołdrę.
- Co?
- Właź pod kołdrę, idiotko - macha rękami, żeby mnie pogonić, więc robię to co mi każe. Zee kładzie się obok, przykrywając nas do samej brody. Czuję od niej dym papierosowy i dopiero teraz sobie uświadamiam jak mogłam śmierdzieć fajkami podczas całowania się z Niallem. - Co ci jest?
- Nic - odpowiadam. Czuję się zażenowana.
- Nie jestem lesbijką, nie musisz się tak zawstydzać.
- Ha, ha.
- Dobrze, teraz mów.
Jest ciemno i ledwo ją widzę. W naszym pokoju księżyc rzuca światło na inną stronę, niż w pokoju Nialla.
- Dlaczego wlazłaś mi do łóżka? - pytam.
- Bo tak jest mniej krępująco. Nie widzisz mnie, ale mnie słyszysz i czujesz - klepie mnie w udo na potwierdzenie. - Będzie ci łatwiej się zwierzyć.
- Okay - szepcę.
- Jak na spowiedzi, kochaniutka.
- Boże, jesteś taka głupia.
- No mów już. Ma na imię Niall i...
- Jest z bloku D.
Przez długi czas słyszę tylko nasze oddechy.
- Co, do licha?
- Słyszałaś.
- Spotykasz się potajemnie z jakimś... chłopakiem, z bloku D?!
- Tak, ale...
- Wiesz co ty robisz?!
- Wiem, ale...
- Łamiesz zasady.
- Tak, ale...
- Jesteś totalną, zjebuską! On może być chory na głowę.
- Nie jest.
- Skąd wiesz? Nie wiesz. Może dobrze udaje?
- Zee nie znasz go, on jest - zastanawiam się jak obrać Nialla w odpowiednie słowa - po prostu jest.
- Woah, to rzeczywiście, musi być... super. Nie wieżę, że łamiesz największą zasadę ośrodka - szepcze jakby z podziwem.
Później leżymy cicho. Myślę co właśnie zrobiłam i o tym, co myśli Zee.
- Co masz zamiar z tym zrobić? - pyta po czasie.
- Nie wiem.
- Masz zamiar spotykać się z nim przez cały rok jakby... w ukryciu , a później zwyczajnie odjechać?


____________
Jeśli szanujesz moją pracę włożoną w to opowiadanie skomentuj! 

3 komentarze:

  1. dawno nie czytałam czegoś, co aż tak przypadłoby mi do gustu, naprawdę, a jestem niesamowicie wybredną osobą, jeśli chodzi o kwestie czytelnicze. uwielbiam Twój styl pisania i główną bohaterkę (co jest niesamowite, bo w 99,9 procentach opowiadań, główne bohaterki sprawiają, że mam ochotę wyrzucić coś przez okno). pojawiają się jakieś błędy, ale zakładam, że są po prostu efektem nieuwagi. czekam na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za komentarz, cieszę się, że Ci się podoba! x

      Usuń