Zee rzuca okiem na Nialla, który nadal słucha muzyki i z powrotem na mnie, a wtedy drzwi do pokoju z rozmachem otwierają się.
- Heja. Idziemy na kolacje? - Matthew rozgląda się po pokoju. Jego włosy sterczą na głowie, kiedy poprawia swoje okulary.
- Tak! Chodźmy, zrobiłam się głodna - Zee natychmiast zrywa się z łóżka.
- O co chciałaś zapytać?
- Nie ważne, zapytam później... wieczorem.
- No dobra - uśmiecham się do nich i wstaję z podłogi. - Um, dacie nam chwilkę?
- No pewnie! - dziewczyna pcha Matta z powrotem do drzwi, których nawet nie miał okazji zamknąć.
- Tylko szybko gołąbki!
- Dajmy im trochę prywatności - słyszę, jeszcze zanim drzwi się za nimi zamykają.
Niall nawet niczego nie zauważył. Wciąż jego oczy są zamknięte, ale palce już nie podrygują w rytm muzyki. Skradam się do łóżka i delikatnie dotykam jego dłoni. Momentalnie otwiera oczy. Gdy nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy uśmiecha się trochę oraz wyciąga słuchawki z uszu.
- Co jest?
Splata nasze palce. Jego są zawsze cieplejsze.
- Nic.
Niall siada tak, że teraz stoję dokładnie przed nim. Zadziera głowę, żeby na mnie spojrzeć. Wplątuje palce w jego miękkie włosy, odganiając je z jego czoła.
- Jesteś głodny?
- Nie całkiem - kładzie dłonie z tyłu moich ud - a ty?
- Zee i Matt właśnie poszli na kolacje.
Chcę go pocałować w czoło. Myślę o tym, co mówiła Zee, że powinnam zrobić krok do przodu. Nachylam się i całuję w miejscu, gdzie zawsze kiedy marszczy brwi pojawia się mała fałdka. Niall nie wydaje się tym zaskoczony. Uśmiecha się, zakładając moje włosy za ucho.
- Powinniśmy do nich dołączyć - szepcę. Chłopak potakuję tylko głową. Palcem ostrożnie i delikatnie przesuwa po moim rozgrzanym policzku. Łapię jego intensywne spojrzenie. Nadal nie potrafiąc sobie uświadomić jak przepięknie niebieskie są oczy Nialla. To głupie, ale za każdym razem, gdy w nie patrzę czuje lekkie łaskotanie w brzuchu i jakby wiosna właśnie nadeszła. Jakbym raz po raz widziała je po raz pierwszy. Potrząsam głową i odsuwam się od niego.
Idziemy na stołówkę w milczeniu. Podchodzimy do stolika, przy którym siedzi Zee i Matthew, prowadzą oni zaciekłą dyskusje.
- O czym gadacie? - pytam, w chwili gdy ja i Niall zajmujemy miejsca naprzeciwko nich.
- O niczym.
Odpowiedź jest zdecydowanie za szybka. Marszczę na nich brwi, jednak nic nie mówię.
- Częstujcie się - Matt przysuwa talerz z kanapkami z masłem orzechowym i słoik dżemu jagodowego. - W sumie rozmawialiśmy o planach na święta. Macie jakieś?
- W Święto Dziękczynienia nie pozwolili mi wyjechać, więc może w Boże Narodzenie odwiedzę babcię - wzruszam ramionami. Kątem oka mogę zobaczyć, jak Niall gapi się na mnie, lecz ja nie mam śmiałości popatrzeć w jego stronę. Już wiem, że nikt nie zgodzi się żebym zabrała Nialla ze sobą. " Nie nadużywaj naszej dobroci" - mówił Thomas.
- Ja wyjadę do rodziców i jestem strasznie podekscytowany - przyznaje Matthew.
Matthew opowiadał, że ma rodzinę w Oklahoma. Rodziców i dwie młodsze siostry, ale nigdy nie mówił dlaczego, w zasadzie, znalazł się w ośrodku. Pierwsze, o czym pomyślałam wtedy, była jego orientacja i być może, jego rodzice oddali go do ośrodka, by go "wyleczyć", ale on zapewnił, że wcale tak nie jest. Jego rodzice są tolerancyjnymi ludźmi. Zee zawsze powtarza, że w tym ośrodku jest tyle ludzi, każdy ma swoją przeszłość, której nie chcę zdradzać, a o których można by napisać tysiące bestsellerów.
Chyba ludzie sami ustanowili sobie tutaj pewną zasadę poufności. Albo mówią wszystko jednej, zaufanej osobie, albo nie mówią nic.
- Twoje siostry na pewno szalenie za tobą tęsknią - uśmiecham się, smarując chleb dżemem.
- Ja za nimi też. A wy? - Patrzy na Nialla, a później powoli przenosi wzrok na Zee. - Jakie macie plany?
- Chcesz? - oferuję blondynowi swoją gotową kanapkę.
- Wracasz do domu? - pyta tylko. Nigdy nie czułam się taka mała pod jego spojrzeniem. Dosłownie jakbym zrobiła coś złego, a to przecież nie prawda.
- Nie. Może pojadę, na dwa dni lub trzy - wzruszam ramionami. - Jesz, czy nie?
Chłopak bierze kanapkę z mojej ręki.
- Mogłaś powiedzieć.
- Pogadamy o tym później, okay?
- Ja zostanę tutaj - mówi głośno Zee zwracając na siebie uwagę i rozładowując atmosferę. Usta ma czarne od dżemu. - Posiedzę z Fosterem, wypijemy kakałko pokoju i będziemy oglądać Kevina Samego w Domu, słuchać Last Christmas i innych świątecznych piosenek, które nie mają żadnego związku ze świętami.
- Możesz pojechać ze mną, jeśli chcesz - oferuję brunet.
- Żartujesz? Wole zostać tutaj.
- Jak chcesz.
Na talerzu nie zostaję już wcale kanapek z masłem orzechowym, więc zmywamy się do swoich pokoi. Odprowadzam Nialla pod drzwi, odrobinę zaniepokojona naszą wcześniejszą rozmową. Wzdycham niemal teatralnie, kiedy bez słowa wślizga się do pokoju i już chcę zamknąć drzwi przed moim nosem.
- Niall, stój - chwytam go za koszulkę. Chłopak przystępuje z nogi na nogę niezręcznie. Zamykam za sobą drzwi. Jego pokój znów skąpany jest w czerni i srebrze.
- Gdzie mieszka twoja rodzina? - pyta znikąd
- W Nebrasce.
- To niedaleko.
- Tak.
- Kto dokładnie?
- Co?
- Kogo masz?
- Dziadków i ciotkę. Dlaczego pytasz?
- Po prostu.
Robię mały krok w jego stronę tak, że teraz mogę poczuć ciepło jakie od niego bije. Łapię spojrzenie blondyna i dłoń. Bardzo lubię trzymać go za ręce.
- To tylko trzy dni, Niall.
- Wiem - odpowiada mi szeptem, zakładając niesforne pasemko moich włosów za ucho. Chcę go pocałować. Bardzo lubię go całować.
- Pójdziesz spać, tak?
Kiwa głową.
- Jeszcze muszę wziąć tabletki i tak...
- Nic głupiego ma ci nie przyjść do głowy, okay?
- Okay.
Myślę chwilkę nad tym, zanim podnoszę rękę do jego ramienia. Ściskam je lekko, po czym decyduje przesunąć palcami wyżej, do szyi. Ma miękką, ciepłą skórę. Czuję jak wzdryga się na ten kontakt i uśmiecham się trochę. Niall patrzy na mnie z pytaniem w oczach. Nie mogę powstrzymać swojej dociekliwej dłoni. Wstrzymuję oddech, nawiązując kontakt z twarzą chłopaka. Gładkie policzki, wgłębienie w podbródku, chcę go całować w tym miejscu. Wykonuje najwolniejszy ruch w całym swoim życiu, czyli przesunięcie kciukiem po jego dolnej wardze. Naciskam na nią, tylko, by sprawdzić jak miękka jest. Tylko na chwilę. Czuje drżący, gorący oddech i przysięgam, że przepadłam. Robię to szybko i bezmyślnie, naprawdę. Niall jest nie dużo wyższy, więc wystarczy, że wyciągnę szyję i już nasze usta się zderzają. Szorstko i twardo, nie tak, jak za pierwszym razem, ponieważ jest to szybkie. Równie szybko odsuwam się, kilka centymetrów i dopiero wtedy czuję, jakbym naprawdę od dłuższego czasu zaczęła oddychać. Niall tym razem chyba jest zaskoczony. Ja jestem bardziej, w chwili gdy obejmuje swoimi dłońmi całą moją twarz i całuję mnie. Nie tak jak wcześniej, ale powoli i to zapiera mi dech w piersi. Jest tak jak za pierwszym razem i przysięgam, że mogę go całować do samej śmierci. Dłonie Nialla pokrywają całe moje policzki. Palce zatopione we włosach, usta przy ustach, oddech miesza się z oddechem. Uśmiecham się w pocałunku.
- Dobranoc - życzę mu cicho, nim odsuwam się i wychodzę z pokoju.
Przed pójściem spać biorę długi i odprężający prysznic. Zee w pokoju poprawia plakaty, które odkleiły się od ściany. Ja w tym czasie układam się wygodnie w rozkosznie, świeżo pachnącej pościeli.
- Zmieniłaś mi pościel - brzmię na rozmarzoną. Pachnie jak lawenda.
- Nie ma za co.
- Najlepsza współlokatorka.
- Daruj sobie - prycha, lecz na jej ustach jest uśmiech. Wygląda pięknie bez tuszu do rzęs, kredki do oczu i właśnie rozczesanych włosach, które świecą się tak samo jak w reklamach. Zazdroszczę jej ich.
Nasz pokój pogrąża się w ciemnościach, gdy zgasza światło. Słyszę szelest kołdry.
- Moje pytanie - napomina.
- No właśnie. Co z nim?
Często rozmawiamy właśnie w ten sposób. Ona w swoim łóżku, ja w swoim, między nami ciemność i cisza. Ledwo widzimy siebie nawzajem.
- Wiem, że jestem wścibska i tak dalej, i najprawdopodobniej nie powinnam w ogóle o to pytać.
- Daj spokój, Zee. Pytaj o co chcesz - zachęcam ją.
- Ty... - dziewczyna bierze oddech - to głupie, ale uprawiałaś już seks?
Marszczę brwi, bo rzeczywiście nie spodziewałam się takiego pytania.
- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, czy coś, to nie musisz mi mówić. - To jest ten moment, gdy Zee zamienia się w prawdziwego rapera i wypowiada słowa jakby prowadziła wyścig z Eminemem.
- Nie, to w porządku. Tak, robiłam już to. Skąd takie pytanie?
- Po prostu... Nie wiem, przepraszam. Nie powinnam cię o to pytać. Zignoruj to, czy cokolwiek.
- Nie, Zee, jest w porządku. Serio. Tylko... Dlaczego o to pytasz?
Mija chwila, zanim dziewczyna odważa się zabrać głos.
- Nie wiem. Byłam po prostu ciekawa, bo jesteś z Niallem i sama też chciałabym wiedzieć jak to jest - z każdym jej słowem, brzmi coraz ciszej i z niepewnością.
Rzecz polega na tym, że w Zee mieszkają dwie osoby. Jedna, która jest zabawna, rozpromieniona, trochę wredna i zołzowata, taka, którą jest za dnia. Druga jest właśnie niepewna, cicha i spokojna, gotowa na słuchanie, pomoc i opiekuńczość, którą jest późnymi wieczorami. Być może każdy człowiek tak ma, ale u niej jest to bardzo zauważalne. W tym momencie jest tą drugą.
A może za dnia, udaje kogoś kim nie jest? Lub kogoś, kim chce być?
- Jak to jest? - pyta.
- Uprawiać seks?
- Nie - chichocze. - Jak to jest zakochać się, aż tak bardzo?
- Nie wiem - odpowiadam szczerze. - Nigdy nie byłam zakochana.
To prawda. Nigdy nie kochałam żadnego chłopaka tak naprawdę.
- Więc zrobiłaś to z kimś, do kogo nic nie czułaś?
- W zasadzie. To nic takiego. Nie strzeże dziewictwa jak jakiegoś skarbu.
- Wow, a to ja nie chodzę do kościoła - śmieje się, a ja razem z nią.
- I tak prędzej czy później to zrobisz, więc co za różnica, czy zrobisz to teraz czy później? Czy to co powiedziałam ma sens?
- Trochę tak. Ale nie lepiej zrobić to z kimś, no wiesz, właściwym chociaż przez chwilę?
- Może - wzruszam ramionami, mimo to, że ona i tak nie może tego zauważyć.
- Kto to był?
- Chłopak z sąsiedztwa. Starszy ode mnie.
- O ile lat starszy? - pyta z przerażeniem.
- Trzy - śmieję się z jej przejęcia.
- Boże, przestraszyłaś mnie.
- Myślałaś, że uprawiam seks ze starymi dziadami?! - Policzki bolą mnie od uśmiechu.
- Skąd mogę wiedzieć? Z każdym dniem zaskakujesz mnie coraz bardziej.
- Ta - uspokajam oddech i wzdycham trochę. Nie pozwalam, żeby wspomnienia zalały moją głowę.
- A Niall?
- Co, Niall?
- No, czujesz coś do niego.
- Tak. Tak myślę.
I uświadamiam sobie, że naprawdę tak jest.
- To słodkie - twierdzi dziewczyna - całe wymykanie się nocami, wiesz, to co robiłaś i cały czas robisz dla niego.
- Spędzam tylko z nim czas, którego on potrzebuje.
Którego ja potrzebuję.
- Jak daleko masz zamiar się z nim posunąć?
- Nie wiem, Jezu, nie myślałam o tym - chowam twarz w dłoniach. - On jest bardzo...
- Delikatny?
- Tak.
- To słodkie - powtarza.
- Barbara mówiła, że to tak, że on boi się przywiązać. Woli się oddalić, zanim to będzie zbyt trudne. Rozumiesz? Jakby bał się i wiedział, że od razu to straci.
- Tak bardzo boje się stracić coś, co kocham, że nie chcę kochać niczego - cytuje. Słyszę jak oddycha, a jej kołdra cicho szeleści. - Jonathan Safran Foer.
Nie mówiąc nic więcej zasypiamy. W akompaniamencie ciszy i jej słów, odbijających się w mojej głowie.
Wow, dziewczyno superowy rozdział, uwielbiam twojego bloga. Ta historia jest taka magiczna i wciągająca, że nie wiem czy wytrzymam do następnej środy :D. Bardzo spodobał mi się ten cytat, jest taki prawdziwy i kurcze trochę też wzrusza. Życzę weny i idę ćwiczyć swoją cierpliwość :P :*
OdpowiedzUsuńM.M.
Super rozdział! Miło się czyta. Powodzenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń