- Idziemy
na dwór? - zagaja Matt, kiedy w sobotnie południe siedzimy w świetlicy
przed telewizorem z kilkoma innymi osobami.
-
Jest zimno - marudzę.
-
Mieszkamy w górach, tu zawsze jest zimno.
-
Uh, chodźmy - zgadzam się. Chłopak pomaga mi zejść z kanapy,
tak, żeby nie zdeptać osób siedzących na puszystym dywanie.
-
Gdzie jest Zee, tak w ogóle?
-
Czyta moje książki - uśmiecham się. - Zaciekawił ją tytuł jednej.
- Nie
czytam książek.
-
Może nie przeczytałeś nigdy dobrej? Wiesz, w takiej dla ciebie?
Zbiegamy
po schodach do bloku A i niżej do piwnic, po jakieś ciepłe kurtki.
Jest tam taki mały lumpeks i można znaleźć coś dla siebie,
oczywiście za darmo. Później oddajesz to z powrotem, do pralni i
znów wraca na swoje lumpowskie półki. Ja wybieram szary płaszczyk,
który miałam także ostatnio i jakiś beżowy szalik. Matthew
narzuca zwykłą czarną kurtkę i swoją czapkę.
- Dla
mnie? - pyta poprawiając włosy i okulary na nosie. - Coś w stylu,
pięćdziesiąt twarzy geja?
Parskam
śmiechem.
- Na
przykład.
-
Więc znajdź mi coś takiego - śmieje się.
- W
tej bibliotece? Nigdy.
-
Fakt. - Otwiera ogromne drzwi od bloku sportowego na zewnątrz.
-
Dlaczego idziemy na boisko?
-
Ponieważ Brian ma trening.
-
Och.
-
Chodź - Matt
łapie moją dłoń i ciągnie na drugą stronę, gdzie możemy
usiąść w loży. Mecz rozgrywa się na dużym boisku do bejsbolu.
Jak, do licha, mogą grać w to cholerstwo w takie zimno?
-
Okay. Oglądamy bejsbol - moja spostrzegawczość nie zawodzi. Jeden
z zawodników właśnie zdobywa swoje bazy. Nigdy nie pojmę zasad
tej gry. To tylko: łap, odbij, biegnij. - To... gdzie jest Brian?
- Tam
- wskazuję palcem, na chłopaka w środku boiska. - Rzuca piłki.
No to
pełni rzeczywiście ważną role w tym meczu. Rzuca piłki.
Nie
tak wyobrażałam sobie Briana. Z opisów, wynikało, że jest wysoki... bujda. Może z daleka wydaje się niższy? Nie widzę jego
cudownych blond włosów, którymi zachwyca się Matt, przez czapkę
z daszkiem, która nie pozwala mi także na zobaczenie rysów
twarzy chłopaka. Za to, mogę zobaczyć mięśnie pracujące pod bluzą,
która wygląda jak pożyczona od bardzo szczupłej osoby (a
przynajmniej szczuplejszej od niego), i nogi - umięśnione, i wcale
nie tak długie, jak mówił przyjaciel. Nie ciągną się do samego
nieba. Prawdopodobnie moje są dłuższe. Brian nie jest gruby... Nie,
on ma po prostu kształty. Jego ramiona są szerokie, biodra nie tak
wąskie jak u większości chłopaków, no a nogi - jak wspominałam
- nie są grube. One są takie umięśnione, krągłe i jędrne. Jego
tył odznacza się pod także białymi spodenkami pasującymi do
bluzy.
- To
nie fair - mówię - Brian, ma lepszy tyłek ode mnie.
Matthew
śmieje się trochę zbyt głośno, przez co kilka osób faktycznie
zwraca na nas uwagę.
-
Jest wspaniały, co?
-
Inaczej go sobie wyobrażałam.
- Na
przykład?
- Jak
wysoką tyczkę.
Brian
rzuca kolejną piłeczką. Robi swoją robotę całkiem dobrze.
Patrzy w naszą stronę przez chwilę, później odwraca się i mówi
coś do swojego kolegi. Śmieją się.
-
Dlaczego grają w bejsbol, a nie w rugby?
-
Dyrektor sądzi, że rugby to zbyt agresywna gra. Mógłby zrobić
golfa, ale cóż, ma ograniczenie - prycha.
No tak, mury dookoła.
No tak, mury dookoła.
Podryguję
nogami i próbuję oglądać trening. Prawda jest taka, że skupiam
wzrok na jakimś martwym punkcie i myślęmyślęmyślę, czy mój
psychoterapeuta dzisiaj pracuje. Mogłabym w końcu dorwać się do
komputera w jego gabinecie. Naprawdę super, gdyby mi się to udało.
Jeśli mnie przyłapie to jak zawsze będę miała kłopot, ale co
tak naprawdę mogą mi zrobić? Przecież nie wydalą mnie z ośrodka. Może udałoby mi się wydrukować nagie zdjęcia jakiegoś seksi aktora i obkleić te obrzydliwe morelowe ściany.
Matt
szturcha mnie łokciem, dlatego przerywam obmyślanie planu i spoglądam na
niego, a później na to, czemu się przygląda. Jakaś dziewczyna
wysoka, niemal wyższa od niektórych chłopaków na boisku (a na
pewno od Briana), właśnie podbiega do niego, przerywając cały
trening chłopakom. Ma wysokie buty na obcasie, aż dziwne, że na
nich wyrabia. Farbowane, długie, blond włosy odrzucone na ramiona są trochę w odcieniu żółci, co kompletnie nie pasuje do jej
pomalowanych na czarno brwi. Rzuca się w oczy i chyba właśnie o to
jej chodzi.
- A
kto to? - pytam.
Niektórzy
chłopacy przewracają oczami wkurzeni, że musieli przerwać.
-
Laska spadaj stąd, mamy trening! - Krzyczy jeden z nich, z ręką w brązowej rękawicy.
- To
jego dziewczyna - wyjaśnia Matthew. Spochmurniał.
Chcę
powiedzieć, że jest brzydka, lub że wygląda jak tania lalka
barbie, albo jakby stado wielkanocnych kurczaczków narobiło jej na głowę. Matthew jest szybszy, mówiąc żebyśmy spadali.
Później
ma swoje spotkanie z dietetykiem czy coś takiego, więc ja skradam
się do gabinetu Thomasa. Właściwie to się nie skradam, tylko po
prostu podchodzę do drzwi i ciągnę za klamkę bez żadnego
uprzedzenia. Drzwi są otwarte. Jestem tak zdziwiona, że od razu
szybko zamykam je z powrotem. Biorę głęboki wdech i chichoczę
sama do siebie, bo jestem głupia. Otworzywszy drzwi ponownie
rozglądam się po pustym gabinecie. To nie może być takie proste,
żeby było prawdziwe. Jednak nie zastanawiam się, ponieważ nie
mam dużo czasu. Szybko biegnę do biurka po
drodze potykając się o własne nogi. W końcu siadam na całkiem
wygodnym fotelu. Komputer jest odpalony, wystarczy, że poruszę
myszą. Nie ma hasła, cudownie. Głupi ma szczęście.
Moja
adrenalina skacze i serce mi łopocze, w czasie gdy klikam na ikonkę Google.
Czuje się jak prawdziwa rebelka. Zasady? Tego słowa nie ma w moim
słowniku, cieniasy.
Moje
palce tańczą salsę nad klawiaturą zanim wpisuje to, co pierwsze
przychodzi mi do głowy. "Zaburzenia osobowości" - Na
ekranie pojawiają się niebieskie linki z tutami o zdrowiu
psychicznym jak i chorobach psychicznych.
-
Woah - wzdycham. Oczywiście, najłatwiej jest wejść w Wikipedię.
Omijam główną definicję, czytam:
- kategoria zaburzeń zachowania, wyłączających nerwice i psychozy, przejawiających się w rozwoju patologicznych form osobowości, które charakteryzują się stosunkowo niskim poziomem lęku lub skłonności do popadania w rozpacz. W ramach tego terminu rozróżnia się trzy podklasy zaburzeń: ogólne zaburzenia osobowości, zaburzenia socjopatyczne oraz dewiacje seksualne. Ta definicja dominowała w nauce aż do momentu opublikowania w 1980 roku trzeciego wydania Podręcznika diagnostycznego i statystycznego, w którym definicja uległa rewizji, oraz wcześniejsza definicja.
- zaburzenie stanowiące efekt niedopasowania potrzeb, sposobu ich zaspokajania i sposobu realizacji zadań jednostki na danym etapie życia do wymogów społecznych czyli aktywności własnej do wymagań społecznych i kulturowych obowiązujących w środowisku jednostki.
Krzywię
się na to wszystko i kręcę głową. To nie to czego
szukam, ale zjeżdżam w dół strony. Są tu objawy. Niemal całuję
się z monitorem.
Objawy
według DSM IV
W
przebiegu zaburzeń osobowości, które nie są efektem organicznego
uszkodzenia mózgu lub choroby
psychicznej, występują
zwykle następujące objawy:
- znacząco dysharmonijne postawy lub zachowania, wyrażające się w takich obszarach życia psychicznego jak: afektywność, kontrola zachowań impulsywnych, style myślenia lub przeżywania, relacje z innymi osobami;
Okay,
co ja właśnie przeczytałam?
- wzorce zachowań trwają przez długi okres i nie są ograniczone do zaostrzenia innego zaburzenia psychicznego;
- wzorce zachowań utrudniają funkcjonowanie oraz relacje z innymi osobami;
- zaburzenia osobowości rozpoczynają się w okresie dzieciństwa lub dojrzewania i trwają w okresie dorosłości;
- subiektywne uczucie dyskomfortu w przebiegu zaburzeń osobowości pojawiają się zwykle w późniejszym okresie jej trwania;
- zaburzenia te prowadzą zwykle do gorszego funkcjonowania społecznego lub zawodowego.
To wszystko jest
mi trudno zrozumieć, ale chyba te punkty pasują do Nialla. Czytam
dalej.
Specyficzne
zaburzenia osobowości
- Osobowość paranoiczna
- Osobowość schizoidalna
- Osobowość dyssocjalna
- Osobowość chwiejna emocjonalnie
- Osobowość chwiejna emocjonalnie typ impulsywny
- Osobowość chwiejna emocjonalnie typu borderline
- Osobowość histrioniczna
- Osobowość anankastyczna
- Osobowość lękliwa (unikająca)
- Osobowość zależna
- Inne określone zaburzenia osobowości
- Zaburzenia osobowości BNO (bliżej nie określone)
- Zaburzenia osobowości mieszane i inne
Ciekawe,
czy ja jakąś mam. Ha, ha.
Jest
ich mnóstwo. Nie mam zamiaru czytać o nich wszystkich, ponieważ a)
mój mózg by eksplodował, b) zgadywanie, która "dolegliwość"
jest "dolegliwością" Nialla jest totalnie bez sensu, c)
mój mózg już eksploduje od nadmiaru trudnych słów, których nie
znam.
Mimo to w trakcie czytania tych wszystkich nazw, przez sekundy zatrzymuje się
przy osobowości chwiejnej emocjonalnie. To brzmi dobrze.
Niżej są jeszcze podziały zaburzeń osobowości. Jest tego jeszcze, jeszcze więcej. Podzielone na trzy typy: A, B i C. Omijam to. Strona się kończy. Zerkam na tytuł Zobacz Też i moje serce staje kiedy widzę nazwy jak sadyzm i masochizm. Mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z tymi zaburzeniami.
Niżej są jeszcze podziały zaburzeń osobowości. Jest tego jeszcze, jeszcze więcej. Podzielone na trzy typy: A, B i C. Omijam to. Strona się kończy. Zerkam na tytuł Zobacz Też i moje serce staje kiedy widzę nazwy jak sadyzm i masochizm. Mam nadzieję, że nie ma to nic wspólnego z tymi zaburzeniami.
Wyłączam
Wikipedię i wystukuję w wyszukiwarce hasło "choroba sieroca".
O tym też mówił Niall.
Najczęstszą
przyczyną choroby sierocej jest długotrwały brak kontaktu z
matką lub zerwanie więzi matka-dziecko. Przy czym za matkę
uznaje się tu niekoniecznie matkę biologiczną, ale osobę
sprawującą bezpośrednią opiekę nad dzieckiem w początkowym
okresie jego życia. Choroba sieroca dotyczy nie tylko
pensjonariuszy domów dziecka, ale również
pacjentów szpitali, zakładów opiekuńczo-wychowawczych i
penitencjarnych. Może występować także wśród dzieci wychowanych
w pełnych lub niepełnych rodzinach, gdzie żadne z rodziców nie
nawiązuje kontaktu emocjonalnego (np. rozmowa, uśmiech) i
fizycznego (np. przytulanie) z dzieckiem oraz okazuje w stosunku do
niego agresję.
Choroba
sieroca często występuje w rodzinach, gdzie występuje problem z
alkoholem lub narkotykami. Nie jest to jednak reguła. Wielu rodziców
mających zwykle głębokie zaburzenia osobowości dopuszcza
się zaniedbań i nadużyć w stosunku do dzieci będąc trzeźwym.
Czynnikiem sprzyjającym zaniedbaniom dzieci przez rodziców jest
także bieda, nędza, zaburzenia
psychiczne czy zaburzenia osobowości.
Och,
czyli już coś wiem. Zaburzenia osobowości i choroba sieroca łączą
się. Niestety nie wiem, jak wyglądało dzieciństwo Nialla. Czy on
w ogóle ma jakąś rodzinę?
Dalsze
informację to przyczyny takiej choroby oraz trzy fazy. Ich nazwy
mrożą mi krew w żyłach.
Fazy
reakcji dziecka na oddalenie się od matki:
- Faza protestu: ciągły krzyk i płacz, odrzucenie jakichkolwiek kontaktów, agresja, brak zainteresowania otoczeniem, brak apetytu, zaburzenia trawienia, zaburzenia snu, wymioty.
- Faza rozpaczy: gwałtowność reakcji spada. Dziecko nadal płacze, ale mniej. Mogą występować zaburzenia łaknienia, apatia, smutek, lęk i strach przed innymi, moczenie nocne, spadek wagi, ograniczona aktywność ruchowa, męczliwość, bladość, automatyzmy ruchowe takie jak np. ssanie palca, kiwanie się. Obniża się odporność organizmu na infekcje.
- Faza wyparcia: często w tej fazie pojawia się zaprzeczanie miłości do matki, często mylnie interpretowane jako „wyleczenie się” dziecka. Dziecko staje się bierne, wyciszone, następuje stopniowy regres stanu psychicznego, dziecko charakteryzuje uboga mimika, stereotypie ruchowe, tzw. „sufitowanie” (błądzenie pustym wzrokiem po ścianach i suficie), nastawienie lękowe.
To
co jest tu najbardziej mylne, to to, że jest to pisane o d z i
e c k u. Niall, przecież nie jest dzieckiem. Mimo to, wnioskuję, że
musi on być w fazie wsparcia. To idealnie go opisuje.
Wyciszony, uboga mimika... Zawsze, kiedy przestajemy rozmawiać on
błądzi wzrokiem po ścianach, tak jak jest to tu napisane. To mnie
martwi. Niżej jest napisane o braku apetytu i obżarstwie. O
nadpobudliwości i przygnębieniu. O dwóch różnych osobowościach
na jakie dzielą się osoby z tą chorobą. O braku koncentracji i...
to na co kompletnie zamieram, agresywności. Nie znam Nialla za
dobrze i za długo. Nigdy nie był dla mnie agresywny, lecz na chwilę
tracę oddech.
Czytam
dalej:
Młodzież
dotknięta chorobą sierocą cechuje się problemami z wyobraźnią,
koncentracją uwagi, logicznym rozumowaniem czy też abstrakcyjnym
myśleniem. Może pojawić się u nich także silna potrzeba więzi
emocjonalnych z silnym strachem przed bliskością (osobowość
borderline),
a także egocentryzm, wyuczona bezradność. Często takie osoby
znajdują się na ulicy, a większość młodych ludzi wchodzi w
konflikt z prawem, niekiedy popełniając zbrodnie bez wyrzutów
sumienia.
Przypominam sobie wszystkie te chwile, gdy Niall odsuwał się ode mnie. Nie chciał mieć ze mną kontaktu, jednocześnie tak bardzo go potrzebując. To jest to czego szukałam. To jest opis Nialla. Jest ciężki do przyjęcia dla mnie. Boje się tego.
To coś jeszcze. Osobowość borderline, była wymieniona w zaburzeniach osobowości. Klikam w ten link gryząc nerwowo język. Jest tu pełno tekstu i zanim mogę w ogóle zacząć przyswajać to wszystko drzwi gabinetu się otwierają. Moje serce zaczyna swój galop. Spotykam zaskoczone spojrzenie Thomasa na sobie. Jestem przerażona. Moje ręce zaczynają się trząść i w sekundę oblewam się paniką. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu.
- Co tu robisz? - pyta ostro. Jego żuchwa pokryta szorstkim zarostem, zarysowuje się ostro w przypływie gniewu, palce zaciskają kurczowo na kubku z parującą kawą. Nie mówię nic. Słychać tylko tykanie zegara, dopóki Thomas nie wydziera się tak głośno, że moje uszy niemal odpadają, a echo odbija się od ścian - Co tu robisz, do cholery?!
- Ja... Nie... nie wiem - dukam przerażona. Wstaję z krzesła, odsuwam się od biurka.
- Co to znaczy nie wiem?! - krzyczy nawet głośniej.
Żyły
odznaczają się na jego szyi. Robi się czerwony na twarzy. Odsuwam
się dalej, kiedy on zbliża się do biurka. Kładzie na nim kawę, a
ta wylewa się z kubka. Papiery, które trzymał pod pachą rzuca
gwałtownie na drewnianą ladę.
Szlag
by to. Lekarz nachyla się nad ekranem i mówi pod nosem:
- Osobowość borderline... choroba sieroca, zaburzenia... - Prostuje się. Kiedy jest wkurzony wydaje się wyższy, jego ramiona szersze. Znam tą postawę aż za dobrze. Przypomina mi Viktora. - Co to jest?
Nie odzywam się, bo czuję, że nie powinnam oraz nie potrafię. Znam tę sytuację. Szum krwi w uszach, bicie własnego serca jakby zaraz miało całkowicie zaprzestać swojej pracy. Powieki pieką, a pod nimi zbierają się słone łzy złości. Nie na niego, na siebie. Wiem, że to mój psychoterapeuta, nic mi nie zrobi, nie uderzy mnie... aczkolwiek to uczucie jest tak bliskie. Ta niepewność, ta obawa...
- Osobowość borderline... choroba sieroca, zaburzenia... - Prostuje się. Kiedy jest wkurzony wydaje się wyższy, jego ramiona szersze. Znam tą postawę aż za dobrze. Przypomina mi Viktora. - Co to jest?
Nie odzywam się, bo czuję, że nie powinnam oraz nie potrafię. Znam tę sytuację. Szum krwi w uszach, bicie własnego serca jakby zaraz miało całkowicie zaprzestać swojej pracy. Powieki pieką, a pod nimi zbierają się słone łzy złości. Nie na niego, na siebie. Wiem, że to mój psychoterapeuta, nic mi nie zrobi, nie uderzy mnie... aczkolwiek to uczucie jest tak bliskie. Ta niepewność, ta obawa...
-
Hope - mówi już spokojniej. Pociera twarz długimi palcami i
patrzy na mnie. Maskuje złość, być może już z niego uleciała.
- Odpowiedz mi.
Potrząsam
głową. Co mogę powiedzieć.
Thomas wzdycha. Patrzy na zegarek na swoim nadgarstku. Klnie pod nosem.
Thomas wzdycha. Patrzy na zegarek na swoim nadgarstku. Klnie pod nosem.
-
Thomas, przepraszam...
-
Wyjdź - przerywa mi. Bierze słuchawkę telefonu stacjonarnego i
wystukuje numer. Patrzy na mnie i powtarza, bym wyszła. Zanim
zamykam drzwi za sobą słyszę, jak mówi:
-
Barbara, przyjdź proszę do mojego gabinetu... Tak... Rzuć wszystko
i po prostu przyjdź.
***
Nie jest kolorowo. Czuję taki wstyd jak jeszcze nigdy, gdy siedzę na kanapie naprzeciwko wielkiego dębowego biurka dyrektora ośrodka, Pana Fostera. Jego twarz wyraża koncentrację. Myśli intensywnie nad moją osobą, drapiąc szorstki zarost na policzkach. Zdejmuje okulary z nosa jednym ruchem, splata dłonie na biurku i układa usta w przysadzisty dzióbek. Gdyby w tym pokoju nie było tak gęsto, pewnie parsknęłabym śmiechem. Jego twarz jest naprawdę zabawna.
- Jesteś bardzo odważna - mówi po namyśle. Unoszę brwi tak wysoko, że pewnie stykają się z linią moich włosów. Thomas prycha w tle. - Czego szukałaś?
- Zaburzenia osobowości, choroba sieroca - psychoterapeuta wyręcza mnie w odpowiedzi.
Barbara, która także tu jest chrząka. Wiem, że jest opiekunką Nialla i to właśnie ona najprędzej połączy fakty.
Czyli jestem wkopana.
Foster marszczy brwi. Brązowe oczy skupiają się na mnie.
- Myślisz, że jesteś chora?
- Nie - odpowiadam.
- Ktoś z twoich znajomych jest?
- Nie - mówię beznamiętnie.
- Więc po co ci te informacje?
Zapada wyczekująca cisza, której nie mam zamiaru przerywać. Powietrze można kroić nożem. Wydaje się, że wszyscy wstrzymali oddech. To trawa chwilę.
- Jeśli nie będziesz odpowiadać i nie powiesz o co chodzi, będziemy musieli zastosować surowe kary. Twoje zachowanie jest karygodne. Złamałaś zasady tego ośrodka jak jeszcze nikt.
Gdyby tylko wiedział.
- Mogę coś powiedzieć? - Barbara wtrąca się nieśmiało.
- Proszę.
- Widziałam te strony, które przeglądała i w naszym ośrodku jest tylko jedna osoba z takimi przypadłościami... Być może o nią chodzi.
Przestraszona podnoszę na nią wzrok. Szybka jest.
- To nie jest możliwe - twierdzi Thomas.
Czyżby?
- Dlaczego? Skoro mogła bez problemu dostać się do twojego gabinetu, to mogła także bez problemu dostać się do bloku D.
- W dzień nie ma nawet możliwości, żeby tam weszła. To absurd.
- Hope? - Barbara patrzy na mnie zaciekawiona. Opiera się biodrem o biurko. Długimi paznokciami wystukuje rytm na drewnie. - Im dłużej kłamiesz tym twoja sytuacja jest gorsza.
- Nie skłamałam ani razu!
- To powiedz o co chodzi w tej całej sytuacji. - Thomas się niecierpliwi. Jego głos lekko się podnosi.
Zastanawiam się nad tym, naprawdę. W sumie nie ma już odwrotu. Dlatego decyduję:
- Tylko Barbarze.
- Co?
- Powiem tylko Barbarze.
- W porządku - dyrektor się zgadza. Thomas nie rozumie tej sytuacji, ale nie śmie podważyć decyzji swojego szefa. Za chwilę wychodzą z gabinetu zostawiając nas same. Moje dłonie okropnie się pocą i są zimne. Trochę się trzęsę.
- Okay... - oddycha. Siada przy mnie na sofie, przy czym sztuczna skóra wydaję dziwny dźwięk. - O co chodzi, co?
- Masz rację. - Potrząsam głową. Włosy opadają mi na twarz. - Chodzi o Nialla.
- A więc tak?
Wzdycham głośno. Nie umiem patrzeć jej w twarz, dlatego opieram policzki na dłoniach i uparcie wgapiam się w podłogę.
- Pierwszej nocy tutaj chciałam iść do toalety, no a damska była zajęta i poszłam szukać innej - mówię cicho i niepewnie. Barbara jest dobrą słuchaczką. - Nawet nie wiedziałam gdzie idę, nadal nie znam całego ośrodka na pamięć i ja... Tak jakby znalazłam jedną.
- Mów dalej.
- Usłyszałam, że ktoś bierze prysznic i zaniepokoiłam się, bo było już naprawdę późno. Poszłam to sprawdzić. - Przypominam sobie skulonego chłopca z mokrą grzywką opadającą na czoło. To jak błękitne były jego oczy. - Tam był Niall, cały zziębnięty, ledwo przytomny. Woda była lodowata.
- Co zrobiłaś?
- Wysuszyłam go i zaprowadziłam do pokoju.
Zerkam na opiekunkę, a ta wytrzeszcza na mnie oczy.
- Boże, nie! Zaprowadziłam go do j e g o pokoju - tłumaczę szybko.
- On nie miał nic przeciwko?
Zaprzeczam kręceniem głową.
- Nie odpychał cię? Nie panikował?
- Nic z tych rzeczy. Dlaczego?
- Dziwne - mówi tylko. - Zgaduję, że jakoś się z nim spotykałaś?
Przełykam ciężko.
- Od tamtej pory przychodzę prawię co noc.
- Hope, to pogwałcenie najważniejszych zasad tej placówki.
- Wiem, wiem ale - patrzę się w przestrzeń, szukając usprawiedliwienia.
Ale on jest taki piękny.
Wzdycham zrezygnowana.
- On tego potrzebuje - niemal szepcę.
Barbara przysuwa się bliżej mnie. W geście pocieszenia pociera moje plecy i zgarnia włosy za ucho. Przez chwilę czuję się, jakbym była przy mamie. Ona zawsze tak robiła.
- Niall co miesiąc przechodzi przez pewne testy, żebyśmy mogli obserwować jego postęp w rozwoju.
Unoszę lekko brwi.
- W tym miesiącu zachowuje się bardzo... inaczej niż zwykle.
- To znaczy?
- Myślę, że to twoja zasługa - jej uśmiech jest delikatny i ciepły jak majowy powiew wiatru. - Uśmiecha się, zjada swoje posiłki, nie panikuje, nie płacze. To duży postęp.
Kąciki moich ust drżą.
- Lubię go. - Potrząsam głową, jakby w potwierdzeniu tych słów.
- I co ja mam teraz zrobić?
Patrzę na nią pełna nadziei, ale też niepewności.
- Ach, dzieci - wzdycha, lecz uśmiech nie schodzi z jej ust. - Pójdę po niego - wstaje z kanapy.
- Co? Teraz?
- Tak. - Poprawia swoją spódnicę. - Chyba chcesz się z nim zobaczyć, prawda? Poza tym, macie sporo do porozmawiania. My mamy.
- Tak po prostu? A co z panem Fosterem? I Thomasem?
- Panem Thomasem - poprawia mnie tylko.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. Zostaniesz tutaj z dyrektorem, a ja zaraz przyjdę z Niallem. Wyjaśnimy tę sprawę.
- O, Boże.
Barbara idzie w stronę drzwi. Jeszcze szybko ją zatrzymuję i przytulam. Na początku jest zdziwiona, mimo wszystko także mnie przytula i czuję, że to może być rzecz.
__________
7 rozdział już za nami, ale to szybko leci! Mam nadzieję, że Wam się podoba. Napiszcie o swoich wrażeniach w komentarzach ♥
Poza tym, jak minął Wam pierwszy tydzień wakacji? Mój był bardzo... ekscytujący, w pozytywnym sensie. Teraz mam mnóstwo czasu na pisanie i pisanie, i pisanie. Szykuję także małą niespodziankę dla Was, lecz na razie nic nie zdradzam.
Dziękuję i do następnej środy! xxxx
- Jesteś bardzo odważna - mówi po namyśle. Unoszę brwi tak wysoko, że pewnie stykają się z linią moich włosów. Thomas prycha w tle. - Czego szukałaś?
- Zaburzenia osobowości, choroba sieroca - psychoterapeuta wyręcza mnie w odpowiedzi.
Barbara, która także tu jest chrząka. Wiem, że jest opiekunką Nialla i to właśnie ona najprędzej połączy fakty.
Czyli jestem wkopana.
Foster marszczy brwi. Brązowe oczy skupiają się na mnie.
- Myślisz, że jesteś chora?
- Nie - odpowiadam.
- Ktoś z twoich znajomych jest?
- Nie - mówię beznamiętnie.
- Więc po co ci te informacje?
Zapada wyczekująca cisza, której nie mam zamiaru przerywać. Powietrze można kroić nożem. Wydaje się, że wszyscy wstrzymali oddech. To trawa chwilę.
- Jeśli nie będziesz odpowiadać i nie powiesz o co chodzi, będziemy musieli zastosować surowe kary. Twoje zachowanie jest karygodne. Złamałaś zasady tego ośrodka jak jeszcze nikt.
Gdyby tylko wiedział.
- Mogę coś powiedzieć? - Barbara wtrąca się nieśmiało.
- Proszę.
- Widziałam te strony, które przeglądała i w naszym ośrodku jest tylko jedna osoba z takimi przypadłościami... Być może o nią chodzi.
Przestraszona podnoszę na nią wzrok. Szybka jest.
- To nie jest możliwe - twierdzi Thomas.
Czyżby?
- Dlaczego? Skoro mogła bez problemu dostać się do twojego gabinetu, to mogła także bez problemu dostać się do bloku D.
- W dzień nie ma nawet możliwości, żeby tam weszła. To absurd.
- Hope? - Barbara patrzy na mnie zaciekawiona. Opiera się biodrem o biurko. Długimi paznokciami wystukuje rytm na drewnie. - Im dłużej kłamiesz tym twoja sytuacja jest gorsza.
- Nie skłamałam ani razu!
- To powiedz o co chodzi w tej całej sytuacji. - Thomas się niecierpliwi. Jego głos lekko się podnosi.
Zastanawiam się nad tym, naprawdę. W sumie nie ma już odwrotu. Dlatego decyduję:
- Tylko Barbarze.
- Co?
- Powiem tylko Barbarze.
- W porządku - dyrektor się zgadza. Thomas nie rozumie tej sytuacji, ale nie śmie podważyć decyzji swojego szefa. Za chwilę wychodzą z gabinetu zostawiając nas same. Moje dłonie okropnie się pocą i są zimne. Trochę się trzęsę.
- Okay... - oddycha. Siada przy mnie na sofie, przy czym sztuczna skóra wydaję dziwny dźwięk. - O co chodzi, co?
- Masz rację. - Potrząsam głową. Włosy opadają mi na twarz. - Chodzi o Nialla.
- A więc tak?
Wzdycham głośno. Nie umiem patrzeć jej w twarz, dlatego opieram policzki na dłoniach i uparcie wgapiam się w podłogę.
- Pierwszej nocy tutaj chciałam iść do toalety, no a damska była zajęta i poszłam szukać innej - mówię cicho i niepewnie. Barbara jest dobrą słuchaczką. - Nawet nie wiedziałam gdzie idę, nadal nie znam całego ośrodka na pamięć i ja... Tak jakby znalazłam jedną.
- Mów dalej.
- Usłyszałam, że ktoś bierze prysznic i zaniepokoiłam się, bo było już naprawdę późno. Poszłam to sprawdzić. - Przypominam sobie skulonego chłopca z mokrą grzywką opadającą na czoło. To jak błękitne były jego oczy. - Tam był Niall, cały zziębnięty, ledwo przytomny. Woda była lodowata.
- Co zrobiłaś?
- Wysuszyłam go i zaprowadziłam do pokoju.
Zerkam na opiekunkę, a ta wytrzeszcza na mnie oczy.
- Boże, nie! Zaprowadziłam go do j e g o pokoju - tłumaczę szybko.
- On nie miał nic przeciwko?
Zaprzeczam kręceniem głową.
- Nie odpychał cię? Nie panikował?
- Nic z tych rzeczy. Dlaczego?
- Dziwne - mówi tylko. - Zgaduję, że jakoś się z nim spotykałaś?
Przełykam ciężko.
- Od tamtej pory przychodzę prawię co noc.
- Hope, to pogwałcenie najważniejszych zasad tej placówki.
- Wiem, wiem ale - patrzę się w przestrzeń, szukając usprawiedliwienia.
Ale on jest taki piękny.
Wzdycham zrezygnowana.
- On tego potrzebuje - niemal szepcę.
Barbara przysuwa się bliżej mnie. W geście pocieszenia pociera moje plecy i zgarnia włosy za ucho. Przez chwilę czuję się, jakbym była przy mamie. Ona zawsze tak robiła.
- Niall co miesiąc przechodzi przez pewne testy, żebyśmy mogli obserwować jego postęp w rozwoju.
Unoszę lekko brwi.
- W tym miesiącu zachowuje się bardzo... inaczej niż zwykle.
- To znaczy?
- Myślę, że to twoja zasługa - jej uśmiech jest delikatny i ciepły jak majowy powiew wiatru. - Uśmiecha się, zjada swoje posiłki, nie panikuje, nie płacze. To duży postęp.
Kąciki moich ust drżą.
- Lubię go. - Potrząsam głową, jakby w potwierdzeniu tych słów.
- I co ja mam teraz zrobić?
Patrzę na nią pełna nadziei, ale też niepewności.
- Ach, dzieci - wzdycha, lecz uśmiech nie schodzi z jej ust. - Pójdę po niego - wstaje z kanapy.
- Co? Teraz?
- Tak. - Poprawia swoją spódnicę. - Chyba chcesz się z nim zobaczyć, prawda? Poza tym, macie sporo do porozmawiania. My mamy.
- Tak po prostu? A co z panem Fosterem? I Thomasem?
- Panem Thomasem - poprawia mnie tylko.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. Zostaniesz tutaj z dyrektorem, a ja zaraz przyjdę z Niallem. Wyjaśnimy tę sprawę.
- O, Boże.
Barbara idzie w stronę drzwi. Jeszcze szybko ją zatrzymuję i przytulam. Na początku jest zdziwiona, mimo wszystko także mnie przytula i czuję, że to może być rzecz.
__________
7 rozdział już za nami, ale to szybko leci! Mam nadzieję, że Wam się podoba. Napiszcie o swoich wrażeniach w komentarzach ♥
Poza tym, jak minął Wam pierwszy tydzień wakacji? Mój był bardzo... ekscytujący, w pozytywnym sensie. Teraz mam mnóstwo czasu na pisanie i pisanie, i pisanie. Szykuję także małą niespodziankę dla Was, lecz na razie nic nie zdradzam.
Dziękuję i do następnej środy! xxxx
Wow twój blog na prawdę miło mnie zaskoczył. Poleciła mi go twoja koleżanka jeszcze podczas roku szkolnego, ale ja nie miałam czasu żeby zabrać się do czytania go :), dopiero teraz znalazłam chwilę i... wcale nie żałuję. Kiedy zobaczyłam tytuł tego bloga jakoś mnie nie zachęcił, bo myślałam, że jest to fan fiction o prawdziwym niall'u horan'ie, ale kiedy zaczęłam go czytać to moje zdanie zmieniło się o 180 stopni :P. Po pierwsze bardzo podobają mi się te czarno-białe zdjęcia <3, są takie tumbler'owe :P, po drugie to opowiadanie mega wkręca i czyta się je jak prawdziwą papierową książkę (mówię serio), znajduję w rozdziałach mega mało błędów (a to w blogach zdarza się rzadko, wiem bo trochę ich czytam :D), a same rozdziały są tak długie jak w książkach, które czytam na co dzień :). Jak na razie twój blog bardzo mi się podoba i trzymam kciuki, żeby wena ci dopisywała i żebyś trzymała tak dalej. Jak już kiedyś wydasz tę książkę to mam nadzieję, że będę mogła liczyć na taką z twoim autografem :D :P. Dobra, tak już powoli kończąc to będę się starała co jakiś czas komentować, ale nie obiecuję, że będzie to pod każdym rozdziałem, bo jakoś nie zawsze mam wenę do napisania fajnego i dobrze opisującego moje odczucia ,po przeczytaniu kolejnego kawałka historii, komentarza :*. No to jeszcze raz życzę weny i zmykam czytać rozdział 8 :D
OdpowiedzUsuńM.M.
Boże, to jest najpiękniejsze co mogłaś mi powiedzieć... Nie mam słów, po prostu dziękuję i mam nadzieję, że Cię nie zawiodę x
Usuń