Wraz z połową miesiąca lutego, śnieg zaczyna powoli topnieć, jednak temperatura cały czas jest sroga. To trochę tak jak ze mną. Topnieje moje serce, podczas tej srogiej zimy. Wydaje mi się, że cała moja osoba topnieje. Nie chcę już nawet tutaj być, najlepiej jest po prostu zniknąć i nie przejmować się niczym.
Luty ciągnie się w nieskończoność, wypełniony pracami w kuchni, wypracowaniami z angielskiego i referatami z historii. Od kiedy pocałowałam Patricka, wymieniamy tylko między sobą spojrzenia z bezpiecznego daleka. Chyba obaj uznaliśmy, że nic poważniejszego z tego nie wyjdzie. Zee nic nie mówiłam, nie chciałam, żeby do tego wszystkiego była na mnie zła. Manon przenieśli do innego pokoju z dziewczynami bliższymi jej wieku, z czego razem się cieszymy i świętujemy to zjedzeniem ciast ze stołówki, które sprytnie podkradłyśmy.
W niedzielę wieczorem, ja i Zee pomagamy w kuchni przy przygotowaniu kolacji. Nasze obowiązki będą trwać do końca marca. Plus tego jest taki, że nie musimy czekać w kolejce na jedzenie, zawsze jemy je świeże i ciepłe.
Ten wieczór wydaje się taki jak każdy. Sztuczne światło odbija się od czystych, jeszcze pustych stołów. Po osiemnastej nastolatkowie powoli zaczynają przelewać się przez szerokie drzwi, zapełniając pomieszczenie rozmowami i śmiechem. Szereg stołów pod oknami, który zawsze zajmuje blok D, także jest zapełniony różnorodnymi osobami.
Smutnieję, o ile ze smutku, można popaść w smutek.
- Hope - Zee szturcha mnie łokciem. Unoszę głowę znad brudnej szyby, którą zaczęłam wycierać. Zee podbródkiem wskazuje mi bym spojrzała w stronę drzwi stołówki. Mijam wzrokiem kilka znajomych twarzy, po czym zatrzymuje się na Barbarze, a zaraz później na blondynie przy jej boku. - Chyba ktoś wrócił.
- Niall - szepczę do siebie, a mój żołądek wykonuje kilka koziołków. Czuję jak krew napływa mi do twarzy, tworząc rumieńce.
- No leć do niego.
Zdejmuję głupi siateczkowy czepek z głowy i wychodzę zza blatu, szybkim krokiem goniąc za chłopakiem. Niall zauważa mnie dopiero, gdy jestem kilka centymetrów od utonięcia w jego ramionach. Pachnie proszkiem do prania i zimą, jest ciepły, a ręce wokół mnie zaciska mocno, pewnie, zachłannie zgniatając nasze sylwetki razem. Nim jestem w stanie zacząć myśleć, moje dłonie już wędrują w górę karku blondyna, plącząc włosy dookoła palców.
- Hope - zdąża wyszeptać, nim nasze usta zderzają się z tęsknotą.
To był jedynie miesiąc, lecz, och Boże, jak długi ten miesiąc się wydawał.
Usta Nialla są ciepłe, miękkie, a poczynania przemyślane i to jest tak, tak właściwe. To są te pocałunki, do których należę.
***
- Dlaczego wróciłeś? - pytam, gdy po ciszy nocnej przesiadujemy w pokoju 409. Mała lampka na stoliczku nocnym rzuca słabe światło na ścianę. Nasze twarze przyćmiewa mrok. Dłonie mamy ciepłe, palce złączone. Słyszę spokojne bicie serca chłopaka pod swoim uchem.
- Zmienili zdanie - mówi głosem przyciszonym, spokojnym. - Tak po prostu. Stwierdzili, że to była zła decyzja. Zadzwonili do Barbary, tłumaczyli się... - wzrusza ramionami. - I tak nie byli moim rodzicami i nigdy bym ich tak nie traktował.
- Czy to znaczy, że już zawsze tu zostaniesz? - marszczę brwi, spoglądając na chłopaka z dołu.
- Nie wiem. Nie sądzę. Zazwyczaj jeśli masz dobre wyniki w testach to wypuszczą cię po dwudziestym pierwszym roku życia. Niektórzy spędzają tu całe życie, ale ja nie chciałbym.
- Nie spędzisz.
- Byłem w kinie - uśmiecha się, więc ja też to robię. - Oglądałem film o zakochanych i myślałem o nas.
Unoszę się na łokciu, spoglądając na niego. Mój uśmiech gaśnie, gdy zdaję sobie sprawę co właściwie powiedział. Dotykam jego policzka i całuję lekko usta.
- Niall? - pytam.
- Kocham cię - kiedy to mówi, oczy ma zamknięte. Kładzie dłoń na moim karku i przyciąga do porządniejszego pocałunku. Czuję jak całe moje ciało oblewa ciepło, a mięśnie rozluźniają pod miękkimi ustami blondyna. Ogród pachnących róż rozkwita w moich płucach zagęszczając oddech. Mgła przysłania wszystkie myśli, które mogą krążyć po naszych głowach. Gładkie opuszki palców chłopaka, niczym wiosenny wiatr, smagają moje boki, wznosząc koszulkę, której zaraz się pozbywam. Wargi blondyna smakują słodko. Władają mną, jak zapach bzu miesiącem majem.
Nasze ciała są nieprawdopodobnie rozgrzane w środku zimnej, lutowej nocy. Po prostu trwamy tak, rozkoszując się chwilą, w której możemy myśleć tylko o swojej obecności. Złączając nasze ciała, czując usidlenie we wzajemnych ramionach. Pozostawiając motyle pocałunki na szyi, barkach, kreujemy wzory na płótnie ze skóry. I może nie jesteśmy artystami, ale tylko zagubionymi dzieciakami, tworzymy sztukę.
Nie dbam o to teraz. Wszystko co czuję jest przyjemnością, namiętnością we wplątanych we włosy oddechach i nie chcę, żeby ta chwilą przeminęła. Jestem pewna, że jutro, że za tydzień będę chciała tu wrócić. Spojrzeć w niebieskie oczy ponad sobą i dać znać, jak bardzo tego potrzebuję.
- Proszę, nie odchodź już nigdy - gorącym oddechem bucham na klatkę Nialla. Przyczepiam się do obcego ciała najmocniej jak potrafię, z pewnością, że nic teraz nie byłoby w stanie nas powstrzymać.
- Ty też - ciepłą dłonią sunie mi po rozgrzanym do czerwoności policzku, po drodze zakładając włosy za ucho. Przyglądamy się sobie długo, nie mówiąc nic więcej, ale czując mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Powietrze wokół nas zaczyna parować. Jest to tak, tak dobre, że w jednej chwili zdaje się być zbyt przytłaczające. Podbródek zaczyna mi drżeć, a gardło zaciskać uparcie zwiastując zbliżające się łzy. Nie wiem tak wielu rzeczy teraz, z wyjątkiem tego jak szalenie pragnę tego człowieka. Nie chcę myśleć o przyszłości, o tym jak będziemy wyglądać jutro.
Spijam słony nektar ze skóry chłopaka, w zgięciu jego szyi ukrywając całą siebie. Kończymy wspólnie skąpani w otchłani sprzecznych emocji. Wszystko jest chwilą, naprawdę, ale czy to nie właśnie z takich chwil zbudowane jest nasze życie? I zanim nasze powieki opadają, a umysł przysłaniają rozmazane pragnienia, myślę jak to możliwe, że osoba, która nigdy nie doświadczyła miłości, kocha najmocniej. Dziewczyna, która wywołuje uśmiech na każdej twarzy nie potrafi się podnieść, a chłopak, żyjący w nałogu pociesza każdego i jest taki ciepły. Jakim cudem ja, udająca silną, jestem krucha bardziej od lodu... I wtedy zrozumiałam, jak zakłamany jest świat.
__________
Pragnę od razu zawiadomić, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział. Postaram się spiąć dupę, ale niczego nie obiecuję, buziaki x
- Czy to znaczy, że już zawsze tu zostaniesz? - marszczę brwi, spoglądając na chłopaka z dołu.
- Nie wiem. Nie sądzę. Zazwyczaj jeśli masz dobre wyniki w testach to wypuszczą cię po dwudziestym pierwszym roku życia. Niektórzy spędzają tu całe życie, ale ja nie chciałbym.
- Nie spędzisz.
- Byłem w kinie - uśmiecha się, więc ja też to robię. - Oglądałem film o zakochanych i myślałem o nas.
Unoszę się na łokciu, spoglądając na niego. Mój uśmiech gaśnie, gdy zdaję sobie sprawę co właściwie powiedział. Dotykam jego policzka i całuję lekko usta.
- Niall? - pytam.
- Kocham cię - kiedy to mówi, oczy ma zamknięte. Kładzie dłoń na moim karku i przyciąga do porządniejszego pocałunku. Czuję jak całe moje ciało oblewa ciepło, a mięśnie rozluźniają pod miękkimi ustami blondyna. Ogród pachnących róż rozkwita w moich płucach zagęszczając oddech. Mgła przysłania wszystkie myśli, które mogą krążyć po naszych głowach. Gładkie opuszki palców chłopaka, niczym wiosenny wiatr, smagają moje boki, wznosząc koszulkę, której zaraz się pozbywam. Wargi blondyna smakują słodko. Władają mną, jak zapach bzu miesiącem majem.
Nasze ciała są nieprawdopodobnie rozgrzane w środku zimnej, lutowej nocy. Po prostu trwamy tak, rozkoszując się chwilą, w której możemy myśleć tylko o swojej obecności. Złączając nasze ciała, czując usidlenie we wzajemnych ramionach. Pozostawiając motyle pocałunki na szyi, barkach, kreujemy wzory na płótnie ze skóry. I może nie jesteśmy artystami, ale tylko zagubionymi dzieciakami, tworzymy sztukę.
Nie dbam o to teraz. Wszystko co czuję jest przyjemnością, namiętnością we wplątanych we włosy oddechach i nie chcę, żeby ta chwilą przeminęła. Jestem pewna, że jutro, że za tydzień będę chciała tu wrócić. Spojrzeć w niebieskie oczy ponad sobą i dać znać, jak bardzo tego potrzebuję.
- Proszę, nie odchodź już nigdy - gorącym oddechem bucham na klatkę Nialla. Przyczepiam się do obcego ciała najmocniej jak potrafię, z pewnością, że nic teraz nie byłoby w stanie nas powstrzymać.
- Ty też - ciepłą dłonią sunie mi po rozgrzanym do czerwoności policzku, po drodze zakładając włosy za ucho. Przyglądamy się sobie długo, nie mówiąc nic więcej, ale czując mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Powietrze wokół nas zaczyna parować. Jest to tak, tak dobre, że w jednej chwili zdaje się być zbyt przytłaczające. Podbródek zaczyna mi drżeć, a gardło zaciskać uparcie zwiastując zbliżające się łzy. Nie wiem tak wielu rzeczy teraz, z wyjątkiem tego jak szalenie pragnę tego człowieka. Nie chcę myśleć o przyszłości, o tym jak będziemy wyglądać jutro.
Spijam słony nektar ze skóry chłopaka, w zgięciu jego szyi ukrywając całą siebie. Kończymy wspólnie skąpani w otchłani sprzecznych emocji. Wszystko jest chwilą, naprawdę, ale czy to nie właśnie z takich chwil zbudowane jest nasze życie? I zanim nasze powieki opadają, a umysł przysłaniają rozmazane pragnienia, myślę jak to możliwe, że osoba, która nigdy nie doświadczyła miłości, kocha najmocniej. Dziewczyna, która wywołuje uśmiech na każdej twarzy nie potrafi się podnieść, a chłopak, żyjący w nałogu pociesza każdego i jest taki ciepły. Jakim cudem ja, udająca silną, jestem krucha bardziej od lodu... I wtedy zrozumiałam, jak zakłamany jest świat.
__________
Pragnę od razu zawiadomić, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział. Postaram się spiąć dupę, ale niczego nie obiecuję, buziaki x